piątek, 1 maja 2015

W służbie obrony... dropów

Po przeczytaniu prawie 100 komentarzy pod linkiem do pojedynku Lukiego ze Staniem w Czarnkowie stwierdziłem, że temat zdropowanych nowości i niezdropowanych schematów jest dobrym materiałem na tekst. Justek napisał przy tym linku, że "nie rozumie werdyktu" i kilka osób podzieliło jego zdanie. Ja werdykt rozumiem i nie rozumiem zdziwienia.

Przede wszystkim, gdyby nie tacy jak Luki, nie byłoby także takiej gry, którą w battli zaprezentował Staniu. Mocny poziom z wymagającymi no touchami zawsze robi wrażenie. W trening takich kombinacji trzeba włożyć mnóstwo sił. No i nikt tutaj nie zarzuci mi kłamstwa. Jednak - ktoś najpierw te wszystkie triki musiał wymyślić. I tutaj własnie rola lukipodobnych zawodników, którzy po opanowaniu jakiejś podstawowej gamy trików zaczęli tworzyć własny, oryginalny styl.

Wyobraźmy sobie, że nie znamy takich trików jak Michryc Move, jak wszystkie triki Mikołaja (których jest tak dużo, że same ich nazywanie zajęłoby bardzo dużo czasu), albo dalej - nie było Skora Move, Satwa, Szatwa, Matwa, Tatwa, Atwa. Perspektywa niewesoła. Wtedy wszyscy freestylerzy mieliby takie wrażenie, jakie często mają osoby niezwiązane z naszych środowiskiem, które oglądają nasze triki - że w kółko robimy to samo.

Inaczej - gdyby nie tacy jak Luki, w pojedynkach 1 na 1 ścigalibyśmy się w atwach i hopach. Ośmielę się nawet powiedzieć, że gdyby nie było kreatywnych żonglerów, to właściwie robiliśmy kapki "na rekord". Zachęcająca perspektywa? Dla mnie nieszczególnie.

Propo zaś samego sędziowania - sam nie raz nie dwa zastanawiałem się, jak można to uzdrowić i czy w ogóle się da. Powiem wprost - nie doszedłem do żadnego sensownego wniosku. Może jakbym posędziował z dwa, trzy razy, miał tak zwany "feeling" to coś bym wymyślił. Jedno za to chciałbym zapostulować. Niech osoby, które wymyślają coś nowego, będą uprzywilejowane do pewnego stopnia. Ale tylko do pewnego, bo pomyłki także mają granice.

Jeżeli zaś chodzi o klasyczny air i znane w większości kombinacje - przecież nie o to w battle'u (według mnie) chodzi. Siła kombinacji (jak kiedyś siła wojska) ma znaczenie, ale element zaskoczenia, pokazanie czegoś nowego (jest wiele historii o przywódcach, którzy mimo mniejszego wojska zaskakiwali przeciwników taktyką i wygrywali bitwy) często przesądza. I tak to powinno wyglądać. Battle z angielskiego to bitwa, a na bitwę składa się wiele czynników, nie tylko sama "siła" trików.

Dla fanów wymagających rzeczy są przecież konkurencje. Challenge, Sick Three, Iron Man - jest wybór i to zapewne nie koniec, bo będą wymyślane kolejne. Może coś w stylu najtrudniejszej kombinacji złożonej z trików 2 rev? A może kombo z jak największą ilością 3 rev? Opcji jest wiele. I tutaj także przyda się trochę kreatywności, która nieodłącznie jest wpisana w nasz sport.

***

ADNOTACJA POTEKSTOWA.. Dziś pograłem sobie z Kalaputą i zdałem sobie sprawę z jeszcze jednej sprawy. Jak wymyśliłeś coś nowego (ja tak myślałem i Bartek wyprowadził mnie dzisiaj z błędu), to mniejsza część sukcesu. Większa to wymyślenie sposobu, który pomoże Ci to zrobić. Niby oczywiste, a wcale nie takie łatwe. I dlatego łatwiej komuś coś zrobić powtarzając coś, niż coś stworzyć. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz