poniedziałek, 25 listopada 2013

Człowiek ze stalowym łokciem

Długo myślałem nad tytułem do tego tekstu. Chciałem aby jak najlepiej zapowiadał bohatera tego artykułu jednocześnie nie urażając go, a powodując uśmiech na twarzy (a z racji tego że słowa są zestawione w śmieszny sposób myślę że mi się udało). Sądzę też, że już wszyscy wiedzą o kogo chodzi. W sumie to trudno się nie zorientować, bo chyba żaden inny trik nie dostaje takich owacji na polskiej scenie freestyle'u. Skatwy Pawła Skóry, upper Lukiego, sd Szyma - wszystkie się chowają, kiedy Daniel Kowal po kolejnej ciekawej kombinacji rzuca piłkę na łokieć stalla. Bo Danielson to urodzony showman.


 O ile poprzednim razem inspiracja do napisania tekstu o Ziomalu ciągnęła się za mną od Żerkowa, o tyle pomysł na tekst o Danielsonie wpadł niedawno i od razu wziąłem się za realizację. Przyczyna - prozaiczna. Z nudów przed wyjściem na uczelnię przeglądałem filmiki na youtube. I natknąłem się na jedną z najlepszych rutyn jakie miałem przyjemność oglądać (oglądałem ją już wcześniej, jednak dopiero teraz mnie natchnęła) - Danielson w Pradze. Skupiłem się nie tylko na samym człowieku, który podbijał piłkę, ale też na backstage'u z Gienią w głównej roli. Daniel po prostu zrobił show, w swoim stylu.

Aktualnie jestem w identycznej sytuacji jak przy okazji pisania tekstu o Ziomalu, czyli Danielson nic o tym nie wie. Poszukałem trochę na forum i oto co znalazłem. Człowiek ze stalowym łokciem trenuje od lipca 2007 roku. W przyszłe wakacje będzie to już 7 lat z football freestyle. W ciągu tych kilku lat na koncie Danielsona uzbierało się kilka sukcesów, które także znalazłem. 3 miejsce w internetowym turnieju Efreestyle Competition 2010, 2-krotny uczestnik ćwierćfinałów krajowych eliminacji Red Bull Street Style : Łódź , Warszawa, ćwierćfinał Mistrzostw Polski Freestyle Football Cieszyn 2010, najlepsza 8-mka turnieju Street Festwial Kielce 2008, najlepsza 16-tka Pucharu Polski Olkusz 2010, najlepsza 16-tka turniej Freestyle Football Jaktorów 2009, najlepsza 16-tka Zawiercie 2009. Może i nie wygrywał, ale zajmowane miejsca i tak zasługują na respekt (nie można zapomnieć jaki poziom freestyle'u mamy w Polsce).

Nie zastanawiałem się długo na czym skupić swoją (i waszą) uwagę w tym tekście. Postawiłem sobie zasadniczo tylko jedno pytanie: "Co myślę jak mówię "Danielson". I widzę coś takiego: grupa 40 osób ustawionych wokół podniesionej sceny, krzycząc w kierunku Daniela (który w tym czasie robi jakieś combo z cross ahtatw nt) tylko jedno słowo: "łokieć!!". Firmowy move Danielsona ja osobiście zobaczyłem po raz pierwszy w Myszkowie w 2011 roku. Szczerze to śmiać mi się z tego chciało. Ale śmiech śmiechem, a to zagranie jest jeszcze większą legendą niż zegarek twórcy tego triku. No i fakt faktem, po prawie 2 latach, Jaworzanin jest w stanie zrobić z tym łokciem właściwie wszystko. Ba, wcisnął łokieć w sick three na Lubaszu. To było coś!

Oglądając wyniki Danielsona na zawodach można czuć niedosyt. Pamiętam jak w 2012 roku na Żerkowie odpadł z Fudymem. Głupio mi się teraz do tego przyznać, ale przewidywałem wtedy taki rozwój sytuacji . Sam nie wiem czemu, w końcu to Danielson miał więcej doświadczenia na scenie. Fudym wtedy jednak był w formie, dwa dni po zwycięstwie na YLYFie. Pal licho, wtedy nie wyszło, ale w 2013 wydaje mi się, że Danielson skupił się na tym, w czym jest naprawdę dobry - na robieniu show w trakcie swojej gry. Wystarczy oglądnąć filmik z battli Danielson - Kokot i zobaczyć co się dzieje na widowni jak Jaworzanin robił to legendarne już przejście do sd. Po Żerkowie była Praga i tam także Danielson pokazał na co go stać. Finał rutyny to jeden wielki spektakl pod muzykę. Oczywiście z łokciem.

Poznałem wielu zawodników, każdy miał w sobie coś charakterystycznego, albo w stylu, albo w osobowości. Ale chyba żaden ze znanych mi freestylerów nie robi na scenie takiego widowiska jak Danielson. Freestyle na poziomie da się wypracować po kilku latach ciężkiej gry, ale takiego "czegoś", takiego drygu do bycia typowym showmanem - tego nie da się wypracować, z tym trzeba się urodzić.  A Daniel właśnie coś takiego w swojej grze ma. Wydaje mi się, że choćbym nie wiem jak przybity był, to po rutynie Danielsona od razu pojawiłby mi się uśmiech na twarzy. Może i się ze mną nie zgodzicie, ale osobiście jak oglądam jakieś battle z Danielsonem to tylko czekam na coś, co rozbawi (w pozytywnym wydźwięku tego słowa) całą widownię. No i nasłuchuję jednego okrzyku - "Łokieć!".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz