sobota, 13 lutego 2016

Luca Chiarvesio: „Czas, który spędziłem w Polsce, był świetny"

Freestyler z Włoch zaliczany jest do światowej czołówki zawodników grających styl air. Z freestylerskim światem regularnie dzieli się przemyśleniami na temat tego sportu, zdarzyło mu się także opisywać preferowane przez niego podejście do treningu. W styczniu przyjechał do Lubasza i jak przyznaje, nastawiał się głównie na challenge i sick three. Jak postrzega nasz kraj poza freestylem? Kogo z młodych zawodników zapamiętał? Zapraszam do lektury!


Rafał Kobylarczyk: Zanim przyjechałeś do Polski, to gdy ktoś powiedział "Polska" albo "polski" co przychodziło Ci do głowy?

Luca Chiarvesio: Odkąd jestem freestylerem, to gdy ktoś mówi o Polsce, ja zawsze myślę o "Skóra air combos 3" i ogólnie o początkach tego sportu.

R.K.: A tak poza freestylem?

L.C.: Nie mam pojęcia, pewnie myślałbym, że to po prostu zimny kraj.

R.K.: Zimny? To w takim razie jak sklasyfikować Rosję?

L.C.: Jako zimniejszy (śmiech).

R.K.: Słyszałem, że zdecydowałeś się przyjechać do Polski, kiedy dowiedziałeś się o tańszych niz zazwyczaj biletach. To prawda? Możesz jakoś rozwinąć tę historię?

L.C.: Do Polski chciałem przyjechać już na poprzednią edycję Lubasz Freestyle Night. Niestety, ceny biletów były dla mnie zbyt wysokie. Automatycznie pomyślałem, że przy tej edycji będą takie same. No, ale od czego ma się kolegów. Gunther znalazł jakąś tańszą ofertę i mogłem się pojawić. Niestety między poprzednią a obecną edycją nie miałem możliwości przyjazdu do Polski.

R.K.: Kiedy już wiedziałeś, że przyjedziesz do Polski, jakie konkurencje stawiałeś sobie jako priorytet?

L.C.: Najważniejsza jest zawsze battle, ale ja osobiście niczego wielkiego po niej nie oczekiwałem. Starałem się skupić na tych dwóch pozostałych - challenge i sick three.

R.K.: Czyli można powiedzieć, że sam byłeś zaskoczony wynikiem w battle?

L.C.: Powiem tak - od kilku miesięcy trenuję allround i widzę, że zrobiłem mały postęp. Nie mogę jednak powiedzieć, że spodziewałem się dojść do finału. Dla mnie to taki nieoczekiwany, ale bardzo pozytywny akcent tego turnieju.

R.K.: A jeżeli chodzi o sick three i challenge? Odpowiednio drugie i pierwsze miejsce, a Ty i KND zamienialiście się stopniami podium. Przeczuwałeś że to on będzie Twoim głównym przeciwnikiem?

L.C.: Oczywiście, co do tego nie miałem żadnych wątpliwości. KND miał większe szanse ode mnie w sick three, a w challenge, muszę przyznać szczerze, ja miałem przewagę. Myślę, że prezentuję większą różnorodność w stylu air. Trudno tutaj jednak oceniać jakby się potoczyła rywalizacja, gdyby KND był już w pełnej formie po kontuzji. Można się domyślać.

R.K.: To spróbujmy: Gdyby KND był w pełni sił, to...

L.C.: ... na pewno miałbym dużo trudniejsze zadanie. Widowisko byłoby też ciekawsze, gdyby obie konkurencje rozgrywano jako pierwsze, kiedy byliśmy jeszcze wypoczęci i mogliśmy dać z siebie wszystko.

R.K.: Przed LFN na pewno kojarzyłeś wielu polskich freestylerów. Czy podczas pobytu w Polsce ktoś nieznany Ci wcześniej zaskoczył Cię poziomem?

L.C.: Oj, dużo zawodników. Nie byłem niestety w stanie zapamiętać wszystkich. Ale pamiętam Bujaka, który ma bardzo dobry allround. No i Lipskiego, mistrza out patwów.

R.K.: Jesteś zadowolony po pobycie w Polsce? Planujesz jeszcze tutaj przyjechać?

L.C.: Zdecydowanie. Czas, który spędziłem w Polsce był świetny. Oczywiście będę chciał wrócić.

R.K.: Może tym razem w lecie, kiedy będzie cieplej? W końcu poza freestylem Polskę kojarzysz jako zimny kraj...

L.C.: (śmiech) oczekiwałem zimna no i było zimno. Trudno mi określić kiedy przyjadę, w lato pewnie będzie dużo rzeczy do zrobienia.

R.K.: Ale obiecujesz, że jeszcze przyjedziesz?


L.C.: Na 100%.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz