piątek, 25 października 2013

Nie trzeba złotego medalu, by być zwycięzcą


Długo myślałem nad tytułem do tego tekstu. Bo w sumie nie wiedziałem jak w jednym zdaniu uchwycić osobę, która będzie jego bohaterem. Może zacznę od tego, że świat sportu zna wielu takich, którzy nie powrócili do czynnego jego uprawiania po kontuzjach czy ciężkich przejściach (chociażby Niemiec Hannawald). Są też jednak tacy, którzy mimo trudności potrafili przy wsparciu najbliższych podnieść się i walczyć na poziomie (Wasilewski - tutaj "walczyć" nabiera zupełnie innego znaczenia). Świat freestyle'u to nie tylko piękne comba, wyrównane battle i niezapomniane meetingi. To też kontuzje, niekiedy ciężkie. Dlatego też tym tekstem chciałbym zwrócić uwagę wszystkich w kierunku Jaworzna, bo stamtąd pochodzi człowiek, który zaimponował mi determinacją - Ziomal.
 
Decyzja o napisaniu tekstu była właściwie spontaniczna, ale nie bez przyczyny. Może napiszę trochę o momencie, w którym na ten pomysł wpadłem. To był Żerków, ostatni dzień, poniedziałek. Siedziałem już w autobusie razem z innymi freestylerami. Zresztą, byli już prawie wszyscy, ale ciągle nie ruszaliśmy czekając na ostatnich. No i wyszli. Już teraz nawet nie pamiętam dokładnie kto wtedy szedł. Wiem że Szymo, wygrany tamtych zawodów. A obok uśmiechnięty pod kapiącym z nieba deszczem szedł Ziomal. Nie było by w tym nic niezwykłego, gdybym nie zauważył w jego ręce siateczki z trzema czy tam czterema pucharami. No i wtedy właśnie pomyślałem, że mimo że Szymo wygrał wyjazd do Tokio, to największym wygranym tego (i kilku ostatnich) turniejów jest właśnie Ziomek.

Przyczyna takiej tezy jest bardzo prosta. Łódź 2010, jak napisał na forum Ziomal (nie byłem świadkiem tego co się tam działo) postanowił potrenować przed kwalifikacjami. No i spróbował latw spod kolana na sd. Jak napisał, coś bardzo mocno strzeliło w nodze i początkowa diagnoza brzmiała bardzo źle - naciągnięte wiązadło krzyżowe, rozwalona łąkotka i prawoskręt kolana. W perspektywie była nawet operacja. Wszyscy wtedy dodawali mu otuchy. Też się dołączyłem, bo wiem jak ważne jest wsparcie gdy chodzi o problemy ze zdrowiem. Nie grałem z Ziomalem nigdy wcześniej, ale mimo to obydwaj siedzieliśmy we freestyle'u, może na innym poziomie, ale jednak. Wsparcie to naturalny odruch.

Tak sobie poszukałem w postach Ziomka i przepatrzyłem jego sukcesy sprzed kontuzji. 3 miejsce w Zawierciu 2009, 3 miejsce RBSS Poznań, 4 miejsce RBSS Warszawa, 2 miejsce Efreestyle Competition, 3 miejsce beyond football Competition 2008. Miał się czym pochwalić, nie powiem. Ponadto większość (jeżeli nie wszyscy) freestylerów (łącznie ze mną) podziwiała jego bardzo stylowe nt. Niewiele osób wie, że był jednym z pierwszych graczy na świecie, który podbił 10 amatwów nt! Jego filmik Ziomal air no touch style do tej pory jest pewnie odpalany przez wielu graczy na świecie. Powiem szczerze, że nie sądziłem że zobaczę jeszcze w jego wykonaniu takie kombinacje. Kiedy opublikował filmik "Different style", gdzie w opisie napisał, że nie będzie na nim hardcorowych nt, wiedziałem że Ziomek powoli wraca do gry.

No i wracał, powoli. Po jakimś czasie zobaczyłem u niego gdzieś amatw amatw nt w combie. Miło było widzieć, że (dla mnie) król nt wraca na tron. No i zaczęło się. Nie sposób wymienić wszystkich jego osiągnięć, więc zrobię to wybiórczo (kolejność przypadkowa): 2 miejsce elimki H&S Wrocław, 3 miejsce Puchar Polski Żerkow 2013, 1 miejsce rutyna w Żerkowie, a to jeszcze nie wszystko! I pomyśleć, że 3 lata temu kilka osób pewnie jego karierę stawiało pod znakiem zapytania. Tak abstrahując, na Żerkowie udowodnił że nie zapomniał jak się robi kombinacje nt – na backstage’u podbił 10 amatwów nt. Aż miło było zobaczyć ten piękny styl ponownie.

Ostatnio Ziomek napisał na facebooku że minęło mu 7 lat przygody z tym niesamowitym sportem. Ale jakie 7 lat! Sukcesy, kontuzja i ponownie sukcesy. Tyle ciężkich chwil, a mimo to gra nadal. Pozostaje tylko podziwiać i zazdrościć determinacji, bo o ile powrót do gry piłkarzy czy skoczków jest trochę łatwiejszy (opieka medyczna w klubie wygląda inaczej niż dla zwykłego człowieka, poza tym kwestia finansowa – freestylerowi nikt nie płaci tygodniówki w wysokości pensji miesięcznej niektórych osób), o tyle freestyler musi pokonać trochę więcej przeciwności losu. Dlatego właśnie cieszę się, że miałem przyjemność śledzić jego powrót na szczyt, bo tak niewątpliwie należy postrzegać to gdzie teraz znajduje się we freestylerskiej hierarchii Ziomal. Ten tekst jest czysto subiektywnym wyrazem mojej refleksji na temat człowieka z Jaworzna. Jako czytelnik możesz się ze mną nie zgodzić w kilku kwestiach, ale przyznać musisz na pewno jedno – Ziomal jest zwycięzcą. Należy mu się ten tytuł za ten powrót.

Dodatek od autora: Dzięki wielkie Danielsonowi za pomoc przed publikacją. Jeżeli są jakieś błędy rocznikowe to przepraszam z góry, informacje brałem z neta, bo bohater tekstu nie wiedział o jego tworzeniu się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz