niedziela, 25 stycznia 2015

Grunt to nie zawieść samego siebie

Przed rokiem Robert Guzik w wyścigu po tytuł największego zaskoczenia w świecie polskiego freestyle'u przegrał z Konradem Grzesikiem. W tym roku nie miał już sobie równych, a dodatkowo zajął 5 miejsce (razem z Bartłomiejem Rakiem) w konkursie na najlepszego polskiego freestylera. Z Guzikiem, dla mojego bloga rozmawiał Michał Bazarnik.


Michał Bazarnik: Gratuluję wygranej. W ubiegłym roku w plebiscycie na największe zaskoczenie byłeś drugi. Dobrze w końcu poczuć smak zwycięstwa?

Robert Guzik: Jasne, każda wygrana cieszy, a myślę, że wynik tego plebiscytu był najlepszym ukoronowaniem mojej pracy w tamtym roku.

M. B.: Właśnie - nie da się zaprzeczyć temu, że te ostatnie 12 miesięcy były w Twoim wykonaniu bardzo dobre. Umocniłeś swoją pozycję wśród najlepszych graczy w Polsce jednoczesnie udowadniając, że wybuch talentu w 2013 roku nie był przypadkiem, i że na turniejach stać Cię na dużo. Jakie cele stawiasz sobie na ten rok?

R. G.: Trudne pytanie. Ale moim celem na zawodach jest zawsze występ na miarę własnych możliwości. Każdy występ poniżej normy, która siedzi gdzieś w mojej głowie jest porażką. Można przegrywać, ale robić to w dobrym stylu. Tak, aby nie zawieźć samego siebie.

M. B.: Mówisz o pewnej normie. Czy można powiedzieć, że jest nią najlepsza 16 w zawodach, w których występujesz? Czy Twoje ostatnie sukcesy jednak podniosły jeszcze wyżej tą poprzeczkę, którą sobie ustanawiasz?

R. G.: Myślę, że na pewno podniosły one poprzeczkę, jeśli chodzi o oczekiwania moje jak i zapewne osób śledzących moje postępy. Ale tak jak wcześniej napisałem. Nawet odpadnięcie w 1/16, ale zagranie na miarę  swoich umiejętności jest zwycięstwem.

M. B.: Twoje pierwsze starty wiążą się z rywalizacją w zawodach dla średniozaawansowych "YLYF". Czy uważasz, że udział w YLYF’ie pomógł Ci okrzepnąć na scenie i dzięki temu zebrałeś potrzebne doświadczenie? Czy według Ciebie takie zawody są potrzebne w Polsce?

R. G.: Bez wątpienia takie zawody są potrzebne! Pozwalają obyć się ze stresem, który towarzyszy na początku chyba każdemu. Dają one także możliwość zmierzenia się z freestylerami, którzy dopiero zaczynają i są na równym poziomie z nami, przez co nie odpadamy w pierwszych pojedynkach. Daje to motywację do kolejnych treningów. Ale nie można zapominać o tym, aby stawiać przed sobą nowe wyzwania, bo to dzięki nim idziemy do przodu.

M. B.: W YLYF’ie startowałeś w latach 2012-2013. Co roku z YLYF’a wychodzi 1-2 graczy, którzy mogą konkurować z najlepszymi. Jeżeli można tutaj pokusić się o kilka subiektywnych typów, to w 2012 to byli to Koczur i Kokot, w 2013- Ty, a w 2014- Bujak. Masz jakieś typy na tegorocznego zwycięzcę plebiscytu na największe zaskoczenie?

R. G.: Myślę, że może to być wyżej wspomniany Bujak. Oprócz tego namieszać może Franklin albo Duszak. To są moje trzy typy.

M. B.: Ostatnio wyszedł Twój film z akcji z ubiegłego roku. Kiedy możemy w spodziewać się od Ciebie jakiejś większej produkcji?


R. G.: Z doświadczenia wiem, że u mnie różnie to bywa z tymi produkcjami jeśli chodzi o zapowiadanie się. Ale na pewno w tym roku chce wydać większy, allroundowy film. Mam zamiar zakończyć go jeszcze przed wakacjami, bo jak wiadomo wtedy zaczyna się turniejowy boom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz