niedziela, 26 stycznia 2014

Freestyle vs pajacowanie - tekst Piotra Dziubka

    Ostatnia zażarta dyskusja w środowisku freestylowym na temat co jest „prawdziwym“ freestylem, a co „pajacowaniem“, które z tym sportem nie ma nic wspólnego, skłoniła mnie do rozłożenia problemu na czynniki pierwsze. Samo zdefiniowanie freestyleu już przysparza wielu problemów. Wiadomo, mamy cztery style, których się zawsze sztywno trzymamy opisując dyscyplinę. No właśnie. Czy zamykanie tego co robimy w te cztery ramki to na pewno dobry krok? Czy tak dynamiczny rozwój byłby wtedy możliwy? Czy nazwa „freestyle“ w swojej istocie nie zapewnia nam dowolności w tym co robimy przy użyciu piłki?

    Myślę, że doszliśmy do momentu, w którym musimy nauczyć się rozdzielać klasyczny już repertuar, od nowości,  które próbują wypełnić lukę i uzupełnić freestylowy kanon. Bacznie obserwując to co dzieje się na scenie, można zauważyć, że niektóre triki stawiane na półce pt. pajacowanie są modne przez jakiś czas, a później zwyczajnie znikają, ginąć śmiercią naturalną. Przykład? Popularne kilka lat temu wariacje baby freeza. Teraz praktycznie nikt nie traci na to czasu, ale są osoby, które rozwinęły to do wyższego poziomu i z powodzeniem stosują do dziś (choćby Ziomal).

    Czerpiemy z różnych sportów, które w różnym stopniu budzą kontrowersje przeniesione na nasz grunt. Triki z basketu nikogo nie oburzały, aż do wprowadzenia zasady „no hands“, a i teraz sporo osób dropiąc uppera ratuje się rękoma. Footbagowe zagrywki od dawna uważamy za swoje. Co więcej jaramy się że to japonia, jakby te triki wywodziły się z freestyle football i tam zostały wymyślone i dopracowane (abstrahując od tematu, skośni dobrze je zaadaptowali do naszych potrzeb). Egzotyczne i karkołomne na pierwszy rzut oka połączenia różnych zajawek okazywały się czasem sukcesem. Widział ktoś hejty na JBK za to, że wymyślił c-ground? No właśnie. Bboyowe wstawki choćby we freestyleu Franka w moim odczuciu też są dość ciepło przyjmowane. Najwięcej emocji i sporów budzi wplatanie we freesyle football elementów akrobatyki. Powód? Niewymierność w sędziowaniu, która jest tematem na całkiem oddzielną dyskusję. Konfrontacja Tokurowego backflipa z kombem airowym to ciężki orzech do zgryzienia, ale tylko pozornie. Nie licząć RBBSa, który rządzi się swoimi prawami nie sądzę, żeby miało to głębszy wpływ na samą ocenę alroundu. Jeden gracz skończy nori czy backflipem, drugi będzie próbował wycisnąć jakiś pojedynczy trik airowy. Cała ocena zależy tak naprawdę od tego komu się uda, a w przypadku Tokury na minus można raczej zapisać schematyczne sety, a nie akrobatykę.

    Sam jestem zwolennikiem klasycznej airowej rzeźni (rzeźni w każdym stylu), ale wstawki nazywane ogólnie pajacowaniem, nie przeszkadzają mi wogóle, co więcej lubię je oglądać. Trzeba tylko zachować umiar i złoty środek, wyważając swoje sety. Hardcore to hardcore, ale równie ważne są styl i kreatywność. Jest to jest szansa dla wielu graczy, którzy niekoniecznie są airowymi mistrzami, a dzięki inności w swojej grze radzą sobie całkiem nieźle. Sytuacja adekwatna do dyskusji bloki vs air, która sugeruje, że te pierwsze to zupełnie inny element free (piąty styl?). Temat bloków był na tyle rozwinięty, że nie będę go już poruszał.

    Wracając do zagrywek pod publiczkę i zagrań łączących różne zajawki. Nie spotkałem się jak dotąd z osobą, która skonfrontowała by najważniejszą rzecz czyli poziom. Zarzucając, że prawdziwy air to coś więcej niż kombinowanie jak choćby francuzi, nie wziął pod uwagę, że słabszy airowiec na tle gracza grającego swoje kminy i pomysły wypada blado. Poziom w tym co robi zawodnik sam się obroni. Nie każdy „pajacuje“ zajebiście, ale i nie każdy airowiec da sobie radę z kimś kto robi to ze skillem i pomysłem. Najjaśniejszy przykład to chyba Gautier (sukcesy Seana to dość zamierzchłe czasy). Tytuły nie wzięły się znikąd, a z tego co pamiętam to i w naszej airowo-rzeźnickiej polsce, a dokładniej w Pyrzycach było jaranko po jego lp. Weźmy tez pod uwagę, iż mimo ciągłego rozwoju stylu air, coraz trudniej o przesuwanie granic i dochodzimy do momentu gdzie możemy się jarać rekordami amatwów Becksa, ale tak naprawdę mało widzimy nowości.

    Są to główne powody, dla których nie rozumiem nagonki części środowiska na rzeczy, które mogą wnieść powiew świeżości do freestyleu. Przyjmuję, że niektórzy potrzebują więcej czasu na oswojenie się z nowościami, ale coraz więcej tego typu gry będzie przenikało do naszego świata, co nie znaczy, że klasyczny, dobry freestyle zginie. Ten ma się dobrze i jego pozycji nic nie zagraża. Apeluję tylko o trochę rozsądku i otwarcia. Nikomu to nie zaszkodzi, a może stworzyć szansę na powstanie czegoś ciekawego co zaskoczy wszystkich i udowodni, że we freestyleu drzemie olbrzymi potencjał, który nas jeszcze nieraz zaskoczy.

Piotr Dziubek "Juv"

Od bloggera: Temat ten krążył od jakiegoś czasu w mojej głowie, ale nie byłem w stanie go ugryźć, dlatego z radością przystałem na wiadomość od Piotrka, że ten napisał coś od siebie. Tekst, który przeczytaliście pochodzi oryginalnie spod ręki człowieka ze Starachowic, nie zmieniałem żadnej kwestii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz